Wśród wielu akcesoriów dla dzieci (i pośrednio dla rodziców) istnieje jeden, który od lat budzi kontrowersje. Niektóre przyszłe mamy, powodowane rozmaitymi argumentami, składają sobie żelazną obietnicę, że nie będą go stosowały. Dlaczego smoczek–uspokajacz budzi tak złożone emocje? Czy ma znaczenie rodzaj smoczka? Do kiedy go stosować? I czy rzeczywiście lepszy smoczek niż kciuk?
Wszystkiemu winien odruch ssania
Zacznę górnolotnie: historia smoczka, to historia ludzkości. Pojawił się w czasach antycznych, a kreatywność naszych przodków była tyleż ogromna, co rozbrajająca (i momentami przerażająca). Smoczki były przeróżne – od glinianych, drewnianych, po rożek szmatki nasączony cukrem (bo cukier krzepi!), szklany, miedziany, wykonany z korka. Stosowano również smoczki, do środka których wpuszczano miód. Potem nawet alkohol. Wspominam o tym nie dlatego, żeby zabłysnąć erudycją, ale dlatego, by udowodnić, że ten niezwykły artefakt nie jest żadnym wymysłem “leniwych, współczesnych kobiet, które chcą mieć dzieci, a nie potrafią ich uspokoić/uśpić/oderwać od piersi lub butli”. Potrzeba smoczka wynikała z naturalnej potrzeby dziecka, jaką jest ssanie.
W pierwszych miesiącach życia noworodka odruch ssania jest najsilniejszym odruchem. Przede wszystkim dlatego, że zaspokaja głód, zapewnia również niemowlęciu poczucie bezpieczeństwa, potrafi łagodzić ból, wycisza. Odruch ssania stanowi autoregulator organizmu maluszka. Bez niego układ nerwowy mógłby sobie nie poradzić ze wszystkimi napływającymi bodźcami. Siła rażenia odruchu słabnie między 6. a 7. miesiącem życia dziecka, dlatego że w naturalny sposób organizm małego człowieka przygotowuje się do kolejnych czynności pokarmowych i rozszerzania diety.
Dlaczego smoczek budzi tyle emocji?
Z pewnością częściowo jest to pokłosie dawnego podejścia do wychowania dzieci, a zwłaszcza postrzegania ich potrzeb. Potrzeba ssania, czy to smoczka czy to kciuka, była pod koniec XIX wieku uznawana przez wielu za pewien rodzaj patologii dziecięcej. I jak widać na podstawie powyższych rodzajów smoczków, pomysłowość w ich kreowaniu i dorzucaniu rozmaitych substancji do ich środka, rzuciła cień na ich stosowanie. To ambiwalentne podejście nie mogło przejść bez echa. Gdy pojawiły się smoczki gumowe, a potem lateksowe i silikonowe zła sława smoczka nieco zelżała.
Istnieją jednak zasadne przesłanki, by korzystać z gadżetu z dużą dozą rozsądku. Smoczek–uspokajacz może powodować wady zgryzu, próchnicę, kłopoty w karmieniu. Ponadto deformacje podniebienia, wady wymowy, wynikające m.in. z nieprawidłowego (spoczynkowego) położenia języka w jamie ustnej (czyli problemy z tzw. pionizacją języka, o czym pisałam m.in. TUTAJ). To ostatnie z kolei powoduje niewłaściwy wzorzec połykania. Gdy dziecko trzyma smoczek w buzi bez przerwy, nie czuje potrzeby komunikacji, a to już niebezpiecznie może prowadzić do niedokończonego/ zaburzonego lub opóźnionego rozwoju mowy. Wszystko to ma szansę się wydarzyć, jeśli smoczek jest nadużywany. Trzeba sobie odpowiedzieć zatem na szereg pytań. Kiedy można zacząć z niego korzystać? Czym powinien się cechować? W którym momencie dobrze by było go odstawić? Dlaczego smoczek bywa czasem najlepszym ratunkiem, tak dla dziecka, jak i dla rodzica.
Smoczek–uspokajacz, czyli od kiedy?
To jest właśnie jedno z tych pytań, które rodzi najwięcej wątpliwości w kontekście smoczka. Gdy dziecko opuszcza brzuch mamy, najbardziej optymalnie będzie, jeśli smoczek zostanie podany dziecku po ustabilizowaniu się laktacji. O ile mama ma zamiar i możliwość karmienia piersią. Skąd taka zasada? Generalnie stąd, że smoczek może wejść w paradę piersi, a więc zaburzyć rytm karmienia piersią, i/lub jej ssania i/lub skracania czasu karmienia piersią.
Idealny smoczek dla Twojego dziecka, czyli jaki?
Na rynku jest cała mnogość różnych propozycji smoczków. Jak wybrać odpowiedni? Istnieje kilka czynników, które powinien rodzic uwzględnić przed zakupem, jak choćby wielkość smoczka i tu pomagają nam etykiety na smoczkach, które określają stosowny wiek dziecka. Istotny jest również kształt uspokajacza. Według badań najlepiej sprawdzają się tzw. smoczki anatomiczne, czyli takie, które kształtem przypominają sutek mamy. Są zatem zaokrąglone, wypukłe. Taki kształt pozwala na odpowiednie ułożenie języka – co z logopedycznego punktu widzenia ma kluczowe znaczenie. Poniższa fotografia prezentuje najwłaściwszy kształt smoczka–uspokajacza.
Smoczek–uspokajacz, czyli do kiedy?
Nie ma na to jednego wspólnego terminu. Każde dziecko ma inne potrzeby. Niektóre dzieci mają tak silny odruch ssania, że odstawienie od piersi, a potem smoczka, jest dla nich realnym dramatem. Warto jednak wraz z rozszerzaniem diety, czyli mniej więcej po 6 miesiącu życia, starać się smoczek ograniczać. Dlaczego? Dlatego, że wtedy dziecko wchodzi na etap kolejnych czynności prymarnych, o czym pisałam TUTAJ i TUTAJ. Ponadto, istotny jest tu czynnik pamięci. Jeśli do pierwszego roku życia uda nam się odstawić smoczek, to zapewne dziecko dość szybko zapomni o jego istnieniu. Zauważcie, że zabawy w stylu: pokażę maluchowi zabawkę i zaraz ją schowam za plecy, kończą się tym, że po zniknięciu przedmiotu, dziecko traci nim zainteresowanie. Ważne, żeby wybrać stosowny moment. Kiedy mamy wrażenie, że dziecko ma niezłe samopoczucie, nie choruje, nie zbiega się to z kumulacją zmian, takich jak np. odstawienie od piersi, to wtedy możemy śmiało smoczek zacząć wycofywać. Gdy uspokajacz zabierzemy w niewłaściwym momencie, mogą nastąpić komplikacje, czyli dziecko może przerzucić się na kciuk. Na szczęście nie jest to regułą.
Dlaczego smoczek lepszy od kciuka?
Ssanie kciuka wiąże się z kilkoma nieprzyjemnymi konsekwencjami i każda interwencja może okazać się istotna dla zdrowia dziecka. Nawyk może wywołać choroby skóry palców, zapalenia paznokci. Może powodować częstsze infekcje, zmiany w uzębieniu i budowie zgryzu. Stanowi też źródło licznych wad wymowy. Jeśli rodzic nie radzi sobie z problemem, ważne jest, by zwrócił się do odpowiedniego specjalisty: neurologa, psychologa, ortodonty, logopedy. O ssaniu kciuka i radzeniu sobie z problemem pisałam TUTAJ.
Podsumowując, nie taki smoczek straszny, jak go malują. Istotne, by nie był nadużywany. Mój syn potrzebował uspokajacza dość długo, w ciągu dnia do mniej więcej 16 m.ż., wieczorem korzystał z niego przy usypianiu, do mniej więcej 23 m.ż. Wyrósł jednak na ludzi 😉