Logomotywa w tej kwestii nie ma żadnych wątpliwości: TAK, warto mówić do niemowlaka, a nawet trzeba, myśląc o jego prawidłowym rozwoju. Każda w zasadzie czynność, którą chcemy pokazać dziecku, wymaga od nas jej zaprezentowania. Jeśli nie pokażemy dziecku, jak jeździć na rowerze, podejmie próbę dziesiątki razy, ale proces może się przez to i wydłużyć i okazać bardzo bolesny. Z mową jest podobnie.
Rozwój mowy dziecka warunkuje otoczenie
Często do mojego gabinetu trafiają dzieci, do których się zwyczajnie nie mówiło. Nie podejmowało się z nimi dialogu, nie pokazywało, nie tłumaczyło. Matematyki nie nauczymy się za dotknięciem podręcznika. Niestety, człowiek to być może jedyna istota tak wysoko rozwinięta, ale bez przesady. Podobnie rzecz się ma z małymi istotami. Dzieci uczą się poprzez naśladownictwo, obserwację nas, dorosłych. Słuchają nas, uczą się intonacji, przekazywania emocji za pośrednictwem słów.
Jeśli kiedykolwiek słyszeliście historię Victora z Aveyron, chłopca, który został wychowany przez zwierzęta i nie nauczył się nigdy mowy ludzkiej, choć podjęto próby osadzenia go w społeczeństwie, to pewnie wiecie, co mam na myśli. Największą stymulacją w rozwoju mowy dziecka jest rozmowa z nim. Komunikowanie się z nim również gestem i mimiką.
Od czego zacząć?
W początkowej fazie wykorzystujemy do tego przede wszystkim właśnie intonację. Mówimy do dziecka sylabami, mieszamy je z prostymi komunikatami, składającymi się przede wszystkim z rzeczowników i czasowników. Uczymy dziecko wskazywania palcem, o czym pisałam TUTAJ. Stymulujemy onomatopejami, pokazujemy przedmioty i jak w nauce języka obcego – nazywamy. Czasami “atakujemy” swoją latorośl tzw. kąpielą słowną (zobacz TUTAJ, na czym polega), a czasami dajemy mu parę chwil na przeprocesowanie bodźców z zewnątrz w ciszy. Tak, cisza też jest potrzebna, choćby do tego, by dziecko usłyszało dźwięki, które wytwarza i zobaczyło, że jest sprawcze.
Obserwujemy dziecko pod kątem etapów rozwojowych. Czy występuje głużenie, czy przeradza się w gaworzenie, czy pojawiają się pierwsze słowa.
Jak możemy stymulować mowę dziecka?
Do dziecka możemy mówić, gdy jeszcze mieszka w brzuchu mamy i co więcej – warto to robić. Maluch oswaja się z naszym głosem, ze światem dźwięku, z hałasem z zewnątrz. Chociaż przez pierwsze tygodnie swojego życia nie widzi nas praktycznie w ogóle, tym bardziej powinniśmy zadbać o to, by nas słyszał. Właśnie na podstawie tego zmysłu buduje swój językowy obraz świata.
Mówienie do dziecka o najprostszych czynnościach, tzw. „kąpiel słowna”, są mu potrzebne dla rozwoju myślenia i przyszłej werbalizacji swoich myśli. Zwracamy się początkowo do dziecka najprościej jak się da, nie używając przymiotników, stawiając nacisk na rzeczowniki, ograniczając czasowniki. Mówimy powoli i wyraźnie, staramy się nie spieszczać słów. Próbujemy podtrzymywać kontakt wzrokowy, by dziecko widziało pracę naszego aparatu artykulacyjnego.
Gdy dziecko jest już nieco starsze i widoczna jest w nim gotowość do wytwarzania sylab, pomocne dla rozwoju mowy okazują się onomatopeje. Wszystkie dźwięki ulicy, np.: dzwonki: bim-bam, ding-dong, sygnały: i-o, e-o, wiatru: szuuu, ptaków: frrry, czy wydawane przez zwierzęta: sssss, bzzz, meee, iha-ha-ha, miau-miau, hau-hau itp., to proste i skuteczne sposoby wprowadzania dziecka do dźwiękonaśladownictwa. Onomatopeje to też często pierwsze świadome „słowa” malucha, który już doskonale zdaje sobie sprawę, że określony komunikat wywołuje adekwatną reakcję.
Czytanie i opowiadanie dziecku różnych historyjek jest bardzo skuteczną metodą. Rozwija nie tylko jego mowę, lecz także wyobraźnię i światopogląd. Rodzic wzbogaca słownictwo swojej pociechy. Wprowadza go w świadomy komunikat, który nierozerwalnie łączy się z obrazem. Stymulowanie dziecka poprzez wspólne czytanie daje większe szanse na to, że w przyszłości dziecko chętniej sięgnie po książkę, sprawniej nauczy się pisać i samodzielnie czytać.