Jednym z pierwszych i znamiennych zaskoczeń, których doświadczają świeżo upieczeni rodzice, jest fakt, że na początku sen ich wyczekiwanego dziecka nie podlega ostremu podziałowi na dzień i noc. Nie jest unormowany, a dostosowanie się malucha do rytmu dorosłych stanowi proces. Rodzice dwoją się i troją, żeby ich pociecha jak najszybciej zdobyła tę kompetencje. Wyciągają z odmętów odkurzacze i suszarki, a ich błagania o chwilę wytchnienia wysłuchują dystrybutorzy i producenci zabawek, którzy wypełniają rynek przytulankami, fundującymi maluchom biały szum. Po tym finezyjnym wstępie zapytam wprost: czy biały szum może szkodzić dzieciom?

Biały szum dobry na sen?

Rzadko kiedy rodzice, którzy spodziewają się za chwilę swojego pierwszego dziecka, są przygotowani na tak gigantyczną zmianę w swoim życiu. Oczywiście, o zaskakujących impresjach, które pojawiają się po narodzinach dziecka, mogłabym się rozpisywać do białego rana. Chciałabym jednak przede wszystkim zwrócić uwagę na wspomagacze–usypiacze. O smoczku–uspokajaczu pisałam TUTAJ. Kwestia snu jest w tym kontekście czymś pobocznym i odsyłam do innych specjalistów, którzy naturą snu, komplikacjami, bezsennością zajmują się na co dzień. Zastanawia mnie jednak przede wszystkim sprawa szumów, którymi wspomagają się rodzice, by uśpić swoją latorośl.

Wspomagacze–usypiacze dziś stanowią świetny biznes. Dawniej korzystano przede wszystkim z urządzeń AGD. Doskonale pamiętam pralki typu Frania i sobotnie sprzątanie domu. Znikałam w łazience na stercie ubrań przytulona do tego niezwykłego urządzenia. Było ciepło i miło, a szum usypiał mnie niemal natychmiast. Gdy urodził się mój synek zaczęłam badać temat usypiania. Przyzwyczajania go do normatywnej kolejności dnia i nocy. W prezencie dostaliśmy nawet pewną zabawkę, która szumiała i rzeczywiście syn odpadał niemal natychmiastowo. Na podstawie wywiadu wśród znajomych i forów internetowych stwierdzam, że szum jest często wykorzystywany przez rodziców. Według nich włączanie suszarek, pralek i odkurzaczy skutecznie działa na sen ich pociech. Jak jednak oddziałuje na słuch?

Działanie wspomagaczy–usypiaczy na słuch

Umówmy się: płód otoczony jest zewsząd hałasem. Przede wszystkim szumi mu organizm matki, jej krew, jelita, serce. Można więc zaryzykować stwierdzeniem, że to umiłowanie dla szumu ma swoje źródło w naturalnym prenatalnym okresie. Niektóre dane mówią o tym, że hałas w łonie matki wynosi średnio 70-90 dB. Badacze stwierdzili, że dla słuchu niemowlaka bezpieczny jest dźwięk nie przekraczający 50 dB, czyli mniej więcej taki, który w brzmieniu przypomina opady deszczu. Jeśli sobie przypomnicie ten dźwięk, to skojarzycie zapewne, że jest to dźwięk bardzo niski, czego o odkurzaczach i suszarkach niestety nie można powiedzieć. Jak dowodzą badania, codzienny szum o wysokich tonach może negatywnie wpłynąć na słuch dziecka. Nie ma jednak testów, które tę hipotezę potwierdziłyby w 100 proc.

Jak korzystać ze wspomagaczy–usypiaczy?

Przede wszystkim rozsądnie. Nie jest dobrym pomysłem podkładanie niemal pod samo ucho niemowlaka wspomagaczy–usypiaczy. Warto kierować się zasadą, że im dalej od dziecka, tym lepiej. Podobnie rzecz się ma z trwaniem szumu. Po zaśnięciu malucha lepiej ten szum wyciszyć, chyba że w domu panuje hałas niemożliwy do odwleczenia w czasie i jesteśmy pewni, że włączony szum dla snu dziecka będzie w tym momencie korzystniejszy. Ważne jest także, z logopedycznego punktu widzenia, żeby od początku urozmaicać dźwięki, wśród których dziecko dorasta. Nie powinny to być dźwięki tylko z jednego zakresu, im ich więcej, tym lepiej dla rozwoju słuchu malucha.

P.S. od siebie na koniec

Do dziś uwielbiam szumy i chyba poza dźwiękiem borowania zębów usnęłabym przy wszystkim 🙂

Komentarze nieaktywne